Start Artykuły Piękne serce celnika
Piękne serce celnika PDF Drukuj Email
Wpisany przez Ks. Edward Staniek   
sobota, 02 listopada 2013 19:41

        Niezwykle trudną sprawę ukazuje ewangeliczna scena mówiąca o nawiedzeniu przez Jezusa domu Zacheusza. Był to celnik, a więc Żyd współpracujący z rzymskim okupantem. Ściągał cło. Na podstawie umowy odpowiednią kwotę miał oddać w ręce okupanta. Z nadwyżki, o której sam decydował, mógł żyć dostatnio.

     Już samo wejście w tak bliski kontakt z okupantem stawiało celników, w oczach patriotów, na liście podejrzanych. Do tego dochodziło poczucie krzywdy, z której oni często wystawnie żyli. Faryzeusze traktowali ich na równi z grzesznikami i nie chcieli mieć z nimi żadnego bliskiego kontaktu. Swoją postawą rzutowali na postawę wszystkich pozostałych pobożnych Żydów. Sytuacja była delikatna, bo miała wymiar nie tylko społeczno-polityczny, ale i religijny. Celnicy w oczach pobożnych Żydów byli skompromitowani.

      Podejście jednak Boga do nich było inne. Jego nie interesują opinie ludzkie ani układy polityczne, lecz prawość serca. Wśród celników byli ludzie prawego serca. Jednego z nich Jezus uczynił apostołem i włączył w grono Dwunastu, łamiąc w ten sposób twarde zasady faryzeuszy i narażając się na bardzo ostrą krytykę.

     Drugie spotkanie opisane w Ewangelii miało miejsce w domu celnika Zacheusza. Jest rzeczą godną uwagi, że serce zarówno Mateusza /Lewiego/ jak i Zacheusza było otwarte na przyjęcie łaski. Mateusz natychmiast zrezygnował z pracy na cle i poszedł za Jezusem. Ta rezygnacja ze współpracy z okupantem, a zarazem z dobrze płatnego zawodu, na pewno złagodziła nieco nieżyczliwe dla niego spojrzenie faryzeuszy i opinii publicznej. Mateusz chodząc z Jezusem nie był już celnikiem. Ale czy etykietkę kolaboranta przyklejoną przez opinię publiczną można kiedykolwiek w życiu odkleić?

      Spotkanie w domu Zacheusza jest znakiem aprobaty, z jaką Jezus odnosi się do będącego w służbie celnika, który po spotkaniu wcale nie zrezygnował ze ściągania cła i dalej wykonywał swój zawód. Co więcej, św. Łukasz podkreśla, że Zacheusz był zwierzchnikiem celników, co świadczy o tym, że jego współpraca z okupantem była jeszcz głębsza niż zwykłego celnika. On bowiem był odpowiedzialny za organizację celników. To oni zarabiali na chleb dla siebie, dla niego i na podatek dla okupanta. Wydawać by się mogło, że z punktu widzenia patriotyzmu wielkie bogactwo Zacheusza nie zostało zdobyte drogą uczciwą. A oto Jezus mu oświadcza, i to publicznie: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”.

      Czy jest w Ewangelii drugie tak piękne oświadczenie Jezusa? Czy jest człowiek, do którego Chrystus w gościnę sam by się wpraszał? Ludzie dostrzegali bardzo bogatego celnika, a Jezus dostrzegał jego bardzo bogate serce. Tego serca nie zniszczyło ani bogactwo, ani współpraca z okupantem oparta na zasadzie sprawiedliwości. To serce zostało prawe. Świadczy o tym wypowiedź rozradowanego Zacheusza, goszczącego Mistrza z Nazaretu. „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. I znów pytanie: Kogo w Ewangelii stać na takie oświadczenie? Kto potrafi pięćdziesiąt procent wielkiego majątku rozdać ubogim, kto potrafi wyrównać krzywdę, dając cztery razy więcej niż szkoda wynosiła? Kto? Takich decyzji nie podejmie serce małe. Na ten gest serca Jezus liczył, o to wewnętrzne wyzwolenie Jemu chodziło. Zacheusz doświadcza zbawienia, wchodzi na drogę dawania. Zbierał i umiał zbierać, skoro był bardzo bogaty. Czynił to drogą sprawiedliwości, bo w swym oświadczeniu jasno stwierdza: „jeśli kogo w czym skrzywdziłem”. Widocznie świadomie nigdy tego nie uczynił. Ale teraz w spotkaniu z Jezusem dowodzi, że umie być dobry, umie dawać. Jego serce jest otwarte na innych, jest wypełnione miłością.

      Ilu chrześcijan umie spojrzeć na kolaborantów oczami Jezusa? Nie każdy kolaborant musi być od razu zdrajcą. Przed takim uogólnieniem przestrzega Jezus w domu Zacheusza, przełożonego celników. Ks. Edward Staniek