„Przekują miecze na lemiesze” I Niedziela Adwentu Drukuj
Wpisany przez Ks. Edward Staniek   
niedziela, 01 grudnia 2013 08:52

          Wiele dziś mówi się o rozbrojeniu. Wzrasta wśród ludzi świadomość nie tylko nieszczęść, jakie niesie ze sobą wojna, ale i jej bezsensu. Jest coś z szaleństwa w gromadzeniu i doskonaleniu potencjału militarnego. Świat winien zmierzać ku lepszej przyszłości, a nie ku zagładzie. Tymczasem nie tylko nasze pokolenie, ale całe dzieje ludzkości są ściśle związane z wojną. Jest szczypta prawdy w twierdzeniu, że historia świata to historia wojen. Narody albo walczą, albo leczą rany po wojnie, albo się do wojny przygotowują. Czy jest możliwość wyjścia z tego zaklętego kręgu?

       Wspominając o zbrojeniach często na pierwszy plan wysuwa się koszta, podając miliardowe sumy dolarów czy rubli, jakie rok w rok przeznacza się na świecie na broń. Tymczasem strata pieniędzy w tym szaleństwie to stosunkowo najmniejsza szkoda. Znacznie większa polega na tym, że miliony ludzi, nierzadko wyjątkowo uzdolnionych, poświęcają swoje życie doskonaleniu metod niszczenia. Ten źle wykorzystany potencjał ludzkich możliwości stanowi największą stratę. Tym bardziej, że kto poświęca życie ostrzeniu miecza, niszczy samego siebie. Doskonalenie metod zabijania jest więc nie tylko uliczką bez wyjścia, ale uliczką wiodącą nieuchronnie do nieszczęścia.

      Dziś najczęściej mówi się o redukcji istniejącego potencjału militarnego, o zaprzestaniu produkcji broni, o zniszczeniu zasobów już nagromadzonych. Prorok Izajasz proponuje bardziej twórcze rozwiązanie. Chodzi mu nie tylko o likwidację broni, lecz o zmianę mentalności człowieka. O to, by ludzie dostrzegli bezsens posiadania broni i by cały potencjał pieniędzy, ludzi, jakim dysponują armie – przeznaczyli na doskonalenie życia gospodarczego. „Przekują miecze na lemiesze”, to znaczy wykorzystają istniejące już narzędzia w celach pokojowych. Zrozumieją, że szkoda stali na czołgi i wozy bojowe, szkoda paliwa do wojskowych samolotów i rakiet, szkoda energii jądrowej umieszczonej w pociskach, skoro to wszystko może być wykorzystane do ułatwienia życia na Ziemi, do uszczęśliwienia milionów, a nie do wyciskania łez.

      Odważne i piękne rozwiązanie. Trzeba jedynie, by ludzie je dostrzegli, by przekonali się o jego wartości. Między innymi i w tym celu przychodzi do nas Chrystus jako Zbawiciel od wszelkiego zła, a więc i zawartego w wojnie. Pragnie przekonać ludzi o możliwości życia w pokoju. Sam nigdy nie sięgnął po przemoc.

      Ktoś może powiedzieć: to utopia. Czy jednak wiara w to, że ludzie zmądrzeją, jest utopią? To nie utopia lecz potężna sprężyna wizji nowej Ziemi, na której do głosu dojdzie mądrość. Chrystus przynosi realne wymiary tej właśnie wizji przekraczającej ramy doczesności i sięgającej w wieczność.

W Adwencie oczekujemy przyjścia Chrystusa. W ramach przygotowania do spotkania z Nim warto przemyśleć nasze podejście do życia, które zawsze jest walką, lecz nie zawsze musi to być walka na miecze. Może to być zmaganie o nowy świat bez miecza. Chrześcijanin, chcąc mieć udział w budowie Bożego pokoju na świecie, winien rozpocząć od rozbrojenia samego siebie. Swój własny miecz winien dobrowolnie przekuć na lemiesz. Musi mieć odwagę uczynić to nawet wówczas, gdy słyszy jak sąsiedzi ostrzą miecze na niego. Kto potrafi tego dokonać, staje się mocny nie potęgą swojego miecza, lecz potęgą Boga, który w betlejemską noc przynosi pokój ludziom dobrej woli. Ks. Edward Staniek