Przyjdź taki, jaki jesteś Drukuj
Wpisany przez Ks. Dariusz Kwiatkowski   
sobota, 22 marca 2014 16:01

W starożytnym chrześcijaństwie III Niedziela Wielkiego Postu, rozpoczynała tak zwane skrutinia dla kandydatów przygotowujących się do przyjęcia sakramentu chrztu. Skrutinia były swego rodzaju egzaminem z wiary i miłości. Pytano i sprawdzano katechumenów, w jaki sposób realizują na co dzień poznawaną Ewangelię. W odpowiedzi nie oczekiwano wyuczonej wiedzy religijnej, ale konkretnych przykładów z codziennego życia. Przeżywamy okres Wielkiego Postu. W naszych kościołach odbywają się rekolekcje oraz nabożeństwa Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali. Z ambony słyszymy zachęty do przemiany życia i do nawrócenia. Konfesjonały kościelne są oblężone ludźmi pragnącymi się wyspowiadać. Wielu z nas uczyniło różne postanowienia. W jakiś sposób odczuwamy, że jest to czas bardziej intensywnego i pogłębionego życia religijnego, w którym dokonuje się weryfikacja naszych postaw. Przeżywamy swego rodzaju skrutinium z naszego chrześ cijaństwa. Istotą skrutinium jest zadawanie pytań i udzielanie odpowiedzi. Jego punktem wyjścia jest słowo Boże. Dziś Kościół zastawił dla nas bardzo obfity stół słowa Bożego. Słyszeliśmy o wodzie, którą Bóg napoił lud wędrujący po pustyni. Byliśmy świadkami spotkania i dialogu Jezusa z Samarytanką. A św. Paweł przypomniał nam, że miłość Boża jest rozlana w naszych sercach. I może ten temat podejmijmy jako punkt wyjścia do naszego wielkopostnego skrutinium. Miłość Boża jest rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego, którego otrzymaliśmy w sakramencie chrztu. Ta miłość ma bardzo konkretny kształt i oblicze. Przyjmuje ona postać Jezusa Chrystusa, który umarł za każdego z nas. A św. Paweł powie bardzo wyraźnie, że Chrystus umarł za nas jako za grzeszników w oznaczonym czasie, gdyśmy byli bezsilni. Słuchając tych słów, musimy postawić sobie kilka pytań. Czy wierzę w miłość Chrystusa do mnie? Co ta miłość konkretnie oznacza w moim życiu? Czy czuję się kochany przez Chrystusa? Co to znaczy, że On mnie kocha? Pewien malarz szukał modela, który pozowałby mu do obrazu syna marnotrawnego. Któregoś dnia spotkał obdartego żebraka i pomyślał, że ten człowiek świetnie by się do tego nadawał. Żebrak zgodził się pozować pod warunkiem, że otrzyma za to zapłatę. Wyznaczonego dnia zjawił się w pracowni artysty i w drzwiach powiedział: „Pan się ze mną umówił”. „Skądże – zaprzeczył malarz – nigdy pana nie widziałem”. „Poznaliśmy się wczoraj i wyznaczył mi pan spotkanie”. „Niemożliwe. Musiał to być ktoś inny. O tej godzinie mam umówione spotkanie z pewnym żebrakiem”. „To ja” – odparł żebrak. „Pan? – zdziwił się malarz. – Ależ pan się zmienił od wczoraj.” „Pomyślałem, że do pozowania ubiorę się w nowe rzeczy” – powiedział cicho żebrak. „Cóż, kiedy ja potrzebuję nędzarza w łachmanach” – odparł artysta. Miłość Chrystusa sprawia, że przed Nim możemy zawsze być sobą. On mówi do każdego z nas: „Przyjdź do Mnie taki, jaki jesteś”. Przed Nim nie musimy udawać i zakładać masek pobożności i świętości. Nie musimy udawać lepszych niż w rzeczywistości jesteśmy. Jego miłość przyjmuje i akceptuje nas z naszymi wadami i zaletami. Jezus rozpoczął dialog z kobietą z Samarii, choć dobrze wiedział, że prowadziła grzeszne życie. To spotkanie, którego konsekwencją było uwierzenie w Jezusa i w Jego miłość radykalnie odmieniło życie tej kobiety. Słowo Boże dzisiejszej niedzieli przynosi pytanie o wiarę w miłość Jezusa Chrystusa i zapewnienie, że nie musimy na tę miłość zasługiwać. Została nam podarowana jako bezinteresowny i całkowity dar. Znakiem uwiarygodniającym tę miłość stała się śmierć Jezusa na krzyżu. On umierając, wziął na krzyż wszystkie naszego grzechy i słabości. Dziś ta miłość uobecnia się dla nas w Eucharystii, w której uczestniczymy. Jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy uwierzyć i otworzyć swoje serce tak, jak to uczyniła kobieta z Samarii. Pozwólmy się kochać Jezusowi.