Moc słów Drukuj
Wpisany przez Ks. Proboszcz   
sobota, 03 stycznia 2015 20:59

Słowa odgrywają w naszym życiu bardzo istotną rolę. Słowa mogą nas uszczęśliwiać albo czynić nieszczęśliwymi. Są słowa, które ludzi rozweselają, ale są też słowa, które zasmucają. Mówimy nawet, że słowa ranią. A Czesław Niemen śpiewał przed laty o dziwnym świecie ludzkich spraw, w którym częste jest, że ktoś słowem złym zabija, tak jak nożem. „Nie chcę cię znać”; „Nigdy ci tego nie zapomnę”; „Nienawidzę cię”; „Ty nic nie potrafisz, do niczego się nie nadajesz”. Takie słowa sieją nienawiść i wojnę. Na szczęście człowiek zdolny jest wypowiadać też słowa kojące ból, ożywiające wiarę w sens życia. „Nie martw się. Wszystko będzie dobrze”; „Przepraszam cię”; „Wybaczam ci”; „Kocham cię”; „Nie płacz”; „Pomogę ci”. Takie słowa mają czarodziejską moc. Potrafią zamienić smutek w radość, bezsens w nadzieję, ciemności w światło. Ponieważ słowa mają tak ogromne znaczenie, również Bóg, Stwórca i Zbawiciel, mówi do nas. Już na pierwszych stronicach Biblii czytamy: I rzekł Bóg: „Niechaj się stanie światłość!”. (…) Bóg, widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności (Rdz 1,3–4). Bóg od samego początku wypowiada dobre słowa. Kształtuje nimi świat i człowieka. O Słowie Boga wypowiedzianym do człowieka mówi nam również św. Jan w dzisiejszej Ewangelii: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. (…) Wszystko zaistniało dzięki Niemu. (…) świat Go nie poznał. (…) swoi Go nie przyjęli. (…) Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (1,1–14). Tymi słowami św. Jan opisuje prawdę o Bożym Narodzeniu, prawdę o tym, że Bóg kiedyś stał się jednym z nas. Bo wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg do ludzi na przestrzeni dziejów poprzez dzieło stworzenia i poprzez proroków. Ciągle jednak chciał powiedzieć więcej. I nie znalazł innego, lepszego sposobu, jak właśnie Wcielenie Słowa i Jego narodziny w ludzkim ciele. Jezus Chrystus, Odwieczne Słowo Ojca, jest najpełniejszym, najmocniejszym i najwyraźniejszym Słowem Boga wypowiedzianym do człowieka. To Słowo jest dla nas światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka (J 1,9). Jest światłością ze światłości, która rozprasza ciemności tego świata i ciemności naszych ludzkich serc. To Słowo, które jest życiem i światłością, stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Każdemu daje zdolność, aby stał się dzieckiem Bożym. Nikogo nie przymusza. Przychodzi w pokorze i prostocie dziecka i ofiaruje człowiekowi samego siebie i całą swoją miłość. Taka cudowna jest moc Słowa Wcielonego, Słowa, które było u Boga, Słowa, przez które wszystko się stało. Ono konfrontuje nas dziś z prawdą. Nasze słowa są niegodne swojego miana. One nie były na początku. Ani nie będą na końcu, Ani nie były u Ciebie, Ani nie są Tobą. Przez nie nic się nie dzieje. Nasze słowa nie są piękne. Ani nie świadczą o pięknie, Nasze słowa nigdy nie staną się ciałami I nigdy nie zamieszkają między ludźmi. One są bezdomnym złudzeniem (Roman Brandstaetter, Modlitwa trzech mędrców). Dlatego my, ludzie, i nasze słowa potrzebujemy Słowa Przedwiecznego, potrzebujemy Jego przemieniającego spojrzenia i dotyku. Na wieść o Jego wielkich czynach szło za Nim nie tylko wielkie mnóstwo ludzi, lecz cisnęły się też do Niego słowa cierpiące na rozmaite choroby. Przychodziły, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swoich dolegliwości. (…) On na każde słowo kładł ręce i uzdrawiał z niedomagań. I wiele słów poszło za Nim. A tłumy zdumiewały sie widząc, że nieme mówi, ułomne jest zdrowe, chrome chodzi, niewidome widzi (Kazimierz Wójtowicz, Notki, Wrocław 1988, 7–8).