Sam nie podołam. Doniosłość modlitwy w formacji chrześcijańskiej cz. 2 ks. prof. dr hab. Paweł Góralczyk SAC Drukuj
Wpisany przez Ks. Proboszcz   
sobota, 10 stycznia 2015 17:06

Chrześcijanin, który już się nie modli, próbuje sam znaleźć przyczyny, które go tłumaczą albo usprawiedliwiają. I tak na przykład może sobie wmawiać, że modlitwa należy do przeszłości, gdyż była to przede wszystkim magia. Modlono się o rzeczy, których potrzebowano; dziś sami do tego przykładamy rękę – i to jest wolą Bożą. Inne wytłumaczenie: modlitwa należy właściwie do Starego Testamentu; w Chrystusie Bóg stał się człowiekiem, człowiek nie musi więc wysyłać pustych słów do nieba, tylko wraz z Bogiem schodzić do bliźnich; czynna miłość nie stanowi namiastki modlitwy, lecz w chrześcijaństwie jest jej właściwą postacią. Jeszcze inni tłumaczą się, że aby modlitwa była owocna, wymaga ciszy, otoczenia natury, w której Bóg jest obecny, spokoju dla kontemplacji; tu chciałby On być żywy i dostępny. W świecie nieustannego hałasu, techniki i przymusowej socjalizacji nie ma miejsca ani czasu na luksus, jakim jest modlitwa; próbowano tego, ale z negatywnym wynikiem – Bóg modlitwy nie żyje, wewnętrzne źródło jest zapieczętowane, tak że słusznie zaniechano ćwiczenia się w tej praktyce. Młodzi wyrażają to krótko: czynienie czegoś, czego nie umiem, uważam za nieuczciwość. Chrześcijanin stoi i upada przez modlitwę. Wiara jego ma tylko jedną treść: że Bóg nie tylko wszystkich anonimowo, ale właśnie jego umiłował i zawsze miłuje. Wybór Izraela był początkiem: ty, a nikt inny, będziesz moim „ty”. „Ty” powiedział Bóg do ludu i to nie dlatego, że jesteś piękny, wielki albo potężny, ale dlatego, że ja będąc całkowicie wolny, wybrałem ciebie dla miłości, ku wzajemnej miłości. Straszny to los stanąć oko w oko z Bogiem. Izrael otrzymuje słowo z niezgłębionej wolności: wskazanie i mądrość Pana. Bóg przysięga, że Jego słowo nie wróci do Niego z ziemi, nie przynosząc owocu – odpowiedzi Izraela (Iz 55,10–11). Stosowna odpowiedź ludu to psalm liturgiczny, modlitwa pochwalna, dziękczynna, błagalna, schronienie się pod skrzydła Boga. Tak jest dobrze i tak musi zostać. W Chrystusie Bóg, który wybiera, nie przystępuje do jakiegoś ludu jako do całości. Z większą natarczywością niż przy powołaniu proroków zwraca się do poszczególnych osób: „Pójdź za mną!”. Na ciebie – wybierając, wymagając i dając oparcie – kładę moc mojej ręki. Wezwany opuszcza wszystko i idzie za Nim. Nie ma on żadnego zabezpieczenia ani rezerwy na wypadek klęski. Na propozycję odejścia pada odpowiedź: „Panie, dokąd pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego” (por. J 6,68). Na Twoje słowo rozbrzmiewające z wieczności oddałem me życie, jakżebyś mógł mi nie odpowiedzieć?