Przemieniająca moc męczeńskiej śmierci Drukuj
Wpisany przez Ks. Proboszcz   
sobota, 02 maja 2015 18:32

Biskup Stanisław z Krakowa został brutalnie zabity przez królewskich siepaczy w 1079 r. Wieść o tym wydarzeniu krążyła po całej Europie. Pisali o nim kronikarze, potwierdzając niezbite fakty: bezbronny biskup krakowski zginął pod uderzeniami miecza w kościele na Skałce. Sprawcą tej tragicznej śmierci był król Bolesław Śmiały. Historycy nie są pewni co do motywów władcy. Pomiędzy królem a biskupem zrodził się konflikt. Biskup Stanisław miał upominać króla z powodu jego nadmiernej surowości w karaniu nieposłusznych możnowładców. Całkowita zgodność dotyczy faktu, że król Bolesław po tych wydarzeniach opuścił królewski dwór w Krakowie i resztę życia spędził jako pokutnik w klasztorze na wygnaniu. Podobno udał się jako pielgrzym do papieża, by prosić o przebaczenie za dokonaną zbrodnię. W drodze powrotnej, po uzyskaniu przebaczenia, zatrzymał się w niewielkim benedyktyńskim klasztorze w Osjeku, na południu Austrii i tam zmarł. Do dziś w klasztorze znajduje się nagrobna tablica z łacińskim napisem: Rex Boleslaus Poloniae occisor sancti Stanislaviae Cracoviensis (Bolesław, król Polski, zabójca świętego Stanisława krakowskiego). Opowieść o świętym męczenniku Stanisławie oraz proszącym o przebaczenie królu Bolesławie stała się jedną z najważniejszych legend, które tworzyły tożsamość naszego narodu. Nawet dziś, po wielu latach, powracamy do tamtych wydarzeń i poszukujemy ich znaczenia dla nas, ludzi żyjących w XXI w. Wydaje się nam, że żyjemy w świecie, gdzie takie wydarzenia już się nie powtórzą. Używanie siły i przemocy w rozwiązywaniu konfliktów zdaje się należeć do przeszłości. Jednak tamto wydarzenie uświadamia nam motywy, dla których wyznawcy Chrystusa wystawieni są na prześladowanie i szykany. Męczeńska śmierć chrześcijan niemal zawsze związana jest ze społecznym czy politycznym konfliktem. Chrześcijanie nie żyją na samotnej wyspie, ale są włączeni w życie społeczeństwa, w aktualne napięcia i konflikty. 25 lutego 1995 r. siostra Rani Maria ze zgromadzenia klarysek franciszkanek została zasztyletowana w biały dzień, na oczach wielu zastraszonych świadków. Jej mordercy podróżowali razem z nią zatłoczonym autobusem. Lekarze znaleźli na jej ciele ponad 50 ran zadanych nożem. Jeden z morderców, Samandar Singh, wpadł w istny szał. Siostra Rani Maria była Hinduską i od lat pomagała biednym rodzinom w edukacji dzieci. Wiele z nich mogło znaleźć lepszą pracę i opuścić życie w nędzy. Nie podobało się to miejscowym bogaczom. Tracili wpływy i tanią siłę roboczą. Konflikt społeczny narastał. Do wykonania brudnej roboty najęto Samandara Singha. Wieść o zamordowaniu zakonnicy znalazła się na pierwszych stronach gazet. Morderca został ujęty i skazany na dożywocie. W 2002 r. rodzona siostra zamordowanej (która była siostrą zakonną w tym samym zgromadzeniu) odwiedziła go w więzieniu i w imieniu całej rodziny przywiozła mu słowa przebaczenia. Zgodnie ze starym zwyczajem hinduistów zawiązała na jego nadgarstku wstążkę. Zazwyczaj czyniły to siostry wobec swoich rodzonych braci, uznając ich za swoich obrońców. Rodzina poprosiła też o wcześniejsze uwolnienie skazańca. Samandar wyszedł z więzienia w sierpniu 2006 r. Przyjechał do rodzinnej wioski siostry Rani Marii, by poprosić o przebaczenie. Co więcej, zaraz potem udał się do miejscowego biskupa, prosząc o chrzest i przyjęcie go do Kościoła. Przyjął imię Pawła. Jego życie uległo całkowitej przemianie. Przebaczenie, jakie otrzymał od rodziny zamordowanej przez niego siostry, przemieniło jego życie. Męczeńska śmierć uczniów Jezusa posiada w sobie przemieniającą moc. Owa moc rodzi się nie tyle z samego faktu heroicznej odważnej śmierci, ile ze zjednoczenia z Chrystusem. Wspominając św. bpa Stanisława i wielu innych chrześcijańskich męczenników, módlmy się o dar zjednoczenia z Chrystusem.