Gdzie jest moja Jerozolima? Drukuj
Wpisany przez Ks. Proboszcz   
niedziela, 26 czerwca 2016 06:20

Kariera państwowa w Rzymie

Podjął najważniejszą życiową decyzję. Wybrał cel, do którego miała zmierzać Jego cała życiowa droga. I wyruszył w stronę tego celu. Powoli, konsekwentnie, dzień po dniu, krok po kroku.
Nie wybrał się w kierunku Rzymu, do stolicy imperium. Tam można by zrobić wspaniałą karierę. Potrzebni byli elokwentni mówcy, błyskotliwi adwokaci, kompetentni przywódcy. Wystarczyło mieć odrobinę inteligencji i dobre koneksje, aby się wspinać po szczeblach kariery. Jako zarządca jakiejś prowincji mógłby dokonać tyle dobra i ustanowić wzór, jak tworzyć idealne państwo. Ale On nie był zainteresowany władzą i robieniem politycznej kariery.

Kariera naukowa w Atenach

Mógł się wybrać w stronę Aten. Ateńczycy byli przyzwyczajeni do filozoficznych dyskusji i sporów. Każdy miał prawo wypowiadać swoje przekonania, poglądy, opinie. Raczej nie zdarzało się, aby ktoś został za to ukrzyżowany. Owszem, można było kogoś ośmieszyć, wykpić, zignorować, potraktować jak dziwaka. Ale zasadniczo Ateńczycy nie byli drapieżni i krwiożerczy. Można było zatem założyć jakąś nową szkołę filozoficzną, zwerbować uczniów i przechadzać się wśród nich w białej nieskazitelnej todze. A jednak nie poszedł do Aten. Nie interesowało Go zakładanie nowej szkoły myślenia i poczytne miejsce w podręcznikach filozofii.

Bogactwo na Wschodzie

Mógł też wyruszyć na Wschód, handlowymi szlakami jedwabiu i egzotycznych przypraw. Karawany kupców ciągnęły aż do Indii czy do Chin, przewożąc szlachetne kamienie, złoto, lekarstwa, nowe idee. To prawda, że nie było to najbezpieczniejsze zajęcie. Zdarzały się napady i rozboje. Ale przy odrobinie szczęścia można było uniknąć zagrożeń. Jakiś mały cudowny znak dokonany w podróży mógłby dodatkowo budzić respekt i gwarantować nietykalność. Podróżując na Wschód, można by zatem zarobić sporo pieniędzy i skumulować majątek, który później służyłby dla biednych i potrzebujących. Ale On nie był zainteresowany organizowaniem kupieckich karawan i pomnażaniem bogactwa.

Spełnienie woli Ojca

Jezus z Nazaretu – bo to o Nim cały czas mowa – wybrał drogę do Jerozolimy. Miał możliwość innego wyboru. Nie tylko Rzym, Ateny, Chiny czy Egipt znajdowały się na podróżniczych mapach ówczesnego czasu. Jezus zadecydował, że pójdzie do Jerozolimy, wiedząc dobrze, że nie jest to łatwa droga. Musiał przejść przez krainę Samarytan, którzy nieprzychylnym okiem patrzyli na wszystkich, co zmierzali w stronę świątyni. Wiedział też, jaki los Go spotka na końcu tej drogi. Kilka razy zapowiadał swoim uczniom, że zostanie oskarżony i wydany w ręce Rzymian, będzie cierpiał i zostanie skazany na śmierć. Jednak nawet wiedząc o trudnościach i czekającym Go męczeństwie, podążał wybraną drogą. Szedł powoli, pomagając ludziom cierpiącym i zrozpaczonym. Zatrzymywał się, aby opowiadać napotkanym słuchaczom o Bożym królestwie, które niezauważenie mieszka pośród nich. Wędrował do Jerozolimy nie po to, aby robić polityczną karierę, zakładać szkołę filozofii czy zarabiać pieniądze. Chciał spełnić wolę Ojca i dokonać zbawienia człowieka. A wiedział, że ta wola była wyrażona nie w inny sposób, jak tylko w zapowiedziach proroków Starego Testamentu.

Wybory w naszym życiu

Decyzja Jezusa o podróży do Jerozolimy z miłości do człowieka i dla zbawienia człowieka, skłania nas do postawienia sobie osobistego pytania: „Gdzie jest moja Jerozolima?”. Czy wiem, dokąd zmierzam? A może błąkam się bez wyraźnego celu, szarpany wątpliwościami, skazany na niepewność?

Duchowa wędrówka za Chrystusem

Chodzi tu, oczywiście, nie o turystyczną wyprawę, ale o duchową podróż. W tej podróży nie pomogą nam najdokładniejsze mapy i najnowocześniejsze systemy GPS. Pismo Święte i Eucharystia we wspólnocie Kościoła są „instrumentami nawigacyjnymi” dla tych, którzy chcą zmierzać razem z Jezusem do Jerozolimy. Razem z Nim możemy bez lęku wędrować do wiecznej, niebiańskiej Jerozolimy. On rozświetla drogę, która tam wiedzie. Powiedział o sobie: „Ja jestem Drogą”. Módlmy się o ufność i odwagę, aby kroczyć z Nim każdego dnia.