Wspólnota dzieci Bożych Drukuj
Wpisany przez Ks. Tadeusz Polak   
niedziela, 23 października 2016 21:36

Rozpoczęliśmy tę Najświętsza Ofiarę od aktu skruchy. Wszyscy jesteśmy wezwani, by stanąć w postawie celnika z dzisiejszej przypowieści, który z pokorą przyzywał Bożego miłosierdzia i został wysłuchany. Kluczem do zrozumienia przypowieści o faryzeuszu i celniku jest kontekst, w jakim została ona wypowiedziana: Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść (Łk 18,9). Adresatami są więc ludzie ufający sobie, pewni, iż są sprawiedliwi, a więc mający poczucie wyższości i w związku z tym gardzący innymi. Umiejętność słuchania. Tak naprawdę ta przypowieść dotyczy ciebie i mnie, każdego z nas. Mów, Panie, bo sługa Twój słucha (1 Sm 3,10) – tylko przy takiej postawie mogę przyjąć zbawczą moc Słowa. Dopóki wyszukuję „tych gorszych” – celników, jawnogrzesznice, zdzierców – staję w je dnym szeregu z pełnym pychy faryzeuszem z dzisiejszej Ewangelii. Często traktujemy faryzeusza jako obłudnika, który prowadzi podwójne życie. Udając świętoszka, żyje z upodobaniem w grzechu. Jest to jednak duże uproszczenie. Albowiem faryzeusz z przypowieści mówi w swej modlitwie prawdę: nie jest zdziercą, oszustem, cudzołożnikiem, zachowuje post i płaci dziesięcinę. Gdyby na tym poprzestał, dziękując Bogu za łaskę takiego życia, nie byłoby w tym nic złego. Jego modlitwa nie jest jednak dziękczynieniem, choć zachowuje takie pozory. Jest chwaleniem się przed Bogiem i wywyższaniem się nad tymi, których osądził i poniżył. Bóg potrzebny jest faryzeuszowi głównie jako świadek jego domniemanej doskonałości, a człowiek grzeszny jako tło, na którym jego „doskonałość” pozostaje tym bardziej widoczna. W modlitwie faryzeusza nie ma tęsknoty ani pragnienia Boga. Człowiek ten jest syty samym sobą – zadowolony, spokojny i pewny. Uczynił z siebie centrum wszechświata, zajął miejsce należne tylko Bogu...Celnik jest świadom swojej grzeszności. Przychodzi do Boga z całym ciężarem swojego życia. To jego jedyna szansa... Woła z głębi serca: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. W tej modlitwie nie ma miejsca na porównywanie się z innymi. Nie mówi: „Są jeszcze gorsi” – bo to nie ma znaczenia. Liczy się tylko Bóg, którego miłosierdzie wyzwala, oczyszcza i umacnia. Biedni i bogaci, dwa światy Oglądałem kiedyś bardzo piękny film Zeffirellego o św. Franciszku. Jak wiemy z jego biografii, biedaczyna z Asyżu po swym nawróceniu usłyszał głos Boga: Franciszku, odbuduj mój kościół. Ponieważ w pobliżu znajdowały się ruiny kościoła św. Damiana, Franciszek wziął się do pracy i wraz z grupą przyjaciół odbudował dom Boży. Gdy ukończył prace przy kościele św. Damiana, przyszła wreszcie oczekiwana chwila pierwszej Mszy św. Z całej okolicy wędrowali do swojego kościoła biedni, prości ludzie, szukający w Bogu nadziei. Reżyser pokazywał dwa światy: kościół w Asyżu, gdzie zgromadzili się miejscy patrycjusze, zapatrzeni w swoje bogactwa i kościół odbudowany przez św. Franciszka, wypełniony po brzegi ludźmi, nad którymi unosiło się pierwsze błogosławieństwo z kazania na Górze: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Wspólnota zgromadzona na Eucharystii u św. Damiana radowała się obecnością Pana Jezusa, który uniżył samego siebie – kiedyś we Wcieleniu, a teraz w Eucharystii. Wszyscy razem tworzyli wspólnotę żywego Kościoła, o której tak mówił Jan Paweł II: Eucharystia, najwyższe źródło jedności kościelnej, powinna dawać odczuć swe nieustanne owoce aktywnej wspólnoty, z każdym dniem coraz bardziej odnawiając ją i umacniając w miłości Chrystusa. Tak więc ponad różnicami i szczególnymi cechami każdej osoby, grupy lub wspólnoty kościelnej, niechaj uczta Eucharystyczna będzie trwałym ośrodkiem naszego zjednoczenia się w jednym „ciele” (1 Kor 10,17), w jednej miłości, w jednym życiu Tego, który zechciał pozostać z nami i odnawiać Swą zbawczą obecność, abyśmy mieli Jego własne życie.