Od wybaczania do miłości nieprzyjaciół Drukuj
Wpisany przez Ks. Sylwester Matusiak   
niedziela, 19 lutego 2017 07:18

Podobno miłość niejedno ma imię. I już przywykliśmy do mówienia i słuchania o miłości rodzicielskiej, o miłości narzeczonych, małżonków. Doświadczamy tych miłości prawie codziennie. Dziś Jezus przypomina nam o jeszcze jednej ważnej miłości, często zapominanej i niechcianej, o miłości nieprzyjaciół. "Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół" (Mt 5,43–44). To jest jeden z nakazów Chrystusa, który szczególnie bulwersował Jego słuchaczy. O czymś takim nie wspominał żaden ze starożytnych mędrców ani filozofów. Jest to wyzwanie również dla nas. "Czy są to jednak wypowiedzi realistyczne – czy trzeba, a nawet czy wolno tak postępować? Czy (…) nie burzą konkretnego ładu społecznego?" – pyta Benedykt XVI w swojej książce „Jezus z Nazaretu” (s. 110). My gotowi jesteśmy uznać, że miłość nieprzyjaciół jest niemożliwa. Mówimy: „Ludzie są niezdolni do miłości, więc nie będę nadstawiać drugiego policzka! Nie pozwolę się maltretować i poniżać!”. Ale czy o to właśnie chodzi Jezusowi? W starożytnym Babilonie król Hammurabi (1700 lat przed Chrystusem) w kodeksie prawa bardzo mocno podkreślił sprawiedliwość. Dlatego w Starym Testamencie znalazła się zasada „oko za oko, ząb za ząb” (Kpł 24,20), która – jak na tamte czasy – była wyrazem sprawiedliwości. Śp. ks. Jan Twardowski komentuje: "Pan Jezus pomija i odsuwa prawo Hammurabiego. Głosi nowe: nienawiść zwyciężaj miłością. Prawo wciąż dla nas za trudne i stale musimy do niego dorastać" („W świetle Ewangelii”, Poznań 2005, s. 36). Ta trudna miłość nieprzyjaciół zaczyna się od zdolności i gotowości do przebaczania. Każdy z nas (być może niejeden raz) został obrażony, oszukany, albo skrzywdzony. Pamiętamy być może, że w takich chwilach chciałoby się oddać z nawiązką. Bardzo szybko gotowi jesteśmy do złośliwości, surowych i niesprawiedliwych osądów, zamykamy się w skorupie milczenia i obrazy. Tymczasem Jezus sprzeciwia się niewłaściwemu reagowaniu na zło. Maluje przed naszymi oczyma dobroć Boga Ojca i zachęca, byśmy stawali się do Niego podobni. "Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec nasz niebieski" (Mt 5,48). Zobaczcie, że Jego słońce świeci dla dobrych i złych, i Jego deszcz pada dla wszystkich ludzi, bez względu na to, czy ich lubicie, czy nie! Dlaczego więc słońce waszej życzliwości tak szybko chowa się za chmurami nieporozumień i konfliktów? Dlaczego deszcz waszej dobroci zrasza tylko serca tych, z którymi dobrze żyjecie, a omija tych, z którymi wam się nie układa? Jezus przestrzega nas, byśmy nie ulegali odruchom zranionej dumy. To bowiem sprawia, że niechęć i uprzedzenia rosną i przemieniają się w ślepą nienawiść, żądzę odwetu i zemsty. O wiele trudniej, ale też o wiele pożyteczniej, jest pójść w drugą stronę, w kierunku pojednania i przebaczenia. Wtedy nadstawienie drugiego policzka i miłość nieprzyjaciół oznaczają, że pomimo doznanych krzywd nie mszczę się na drugim człowieku, nie odpłacam zgodnie z zasadą: „oko za oko, ząb za ząb”, ale np. modlę się za krzywdziciela, o jego nawrócenie, o jego zbawienie, o przebaczenie mu grzechów. Czy nie tak właśnie zachował się Jezus, umierając na krzyżu? Czy wśród Jego siedmiu ostatnich słów nie było i tej prośby: "Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23,34)? Czy nie dlatego również w modlitwie, której nas nauczył, jest wołanie o odpuszczenie naszych grzechów, „tak jak my odpuszczamy” tym, którzy wobec nas zawinili? Czy nie jest to codzienna szkoła miłości nieprzyjaciół? "Potrzebne jest dziś chrześcijańskie przebaczenie, które daje nadzieję i ufność, a zarazem nie osłabia walki ze złem. Trzeba udzielać i przyjmować przebaczenie. Człowiek jednak nie będzie zdolny przebaczyć, jeśli najpierw nie pozwoli, by Bóg mu przebaczył, i nie uzna, że potrzebuje Jego miłosierdzia. Będziemy gotowi odpuścić winy innym tylko wówczas, gdy uświadomimy sobie, jak wielka wina została odpuszczona nam samym" (św. Jan Paweł II, Anioł Pański, 29 marca 1998 r.).