Modlitwa za kapłanów, Ksiądz Pogodn Drukuj
Wpisany przez Ksiądz Pogodn   
niedziela, 18 czerwca 2017 11:56

Modlitwa za kapłanów, Ksiądz Pogodny


Śmiertelnie chora kobieta leżała w łóżku w hospicjum i patrzyła w sufit. Pragnęła, żeby śmierć już przyszła, ale ta jakoś nie chciała nadejść. Zamiast niej pewnego dnia zobaczyła przystojnego, opalonego mężczyznę w średnim wieku. „Jestem Wojtek... Wojtek Nowak. Syn sąsiadów...”. Coś jakby zaczęło jej świtać w głowie.

Gość mówił dalej. „Chciałbym pani podziękować. To było czterdzieści lat temu. Jako mały chłopiec wspiąłem się na czereśnię. Siedziałem na drzewie i jadłem z apetytem owoce, gdy Pani się pojawiła i zapytała z uśmiechem: «Obce czereśnie lepiej smakują?». I zamiast na mnie nakrzyczeć, dała mi Pani wiaderko, żebym mógł narwać sobie jeszcze więcej”.

Zdziwiona kobieta nie pamiętała tego zupełnie. Niezrażony mężczyzna kontynuował swoją opowieść. „A potem wydarzyło się coś jeszcze. Dała mi Pani makulaturę. Były tam również czasopisma misyjne, które przeczytałem jednym tchem. Zafascynowany Afryką, odnalazłem powołanie i zostałem misjonarzem. Za wszystko teraz chcę podziękować”.

Kobieta westchnęła żałośnie. To było tak dawno, a dziś jest stara, chora i nieużyteczna. Wtedy misjonarz chwycił ją za dłoń i powiedział: „Wszyscy razem budujemy królestwo Boże. Każdy w swoim miejscu. Gdybyśmy my, misjonarze, nie mieli za sobą ludzi, którzy się modlą i cierpią – nic byśmy nie osiągnęli”. „Myśli Ksiądz, że ja tutaj, w moim łóżku, jeszcze mogę się jakoś przydać?” – zapytała cicho. „Nie jakoś, ale bardzo! Kto buduje, ten potrzebuje cementu. Kto pracuje dla królestwa Bożego, ten potrzebuje modlitwy i ofiar” – odpowiedział z żarliwością kapłan.

Wtedy starsza pani poczuła coś, co teolodzy nazywają charyzmą albo darem łaski, bo zrozumiała, jaki sens ma nadać swoim cierpieniom. W dłoniach, które mogły jeszcze pracować, leżąc na kołdrze, wyczuła paciorki misyjnego różańca. Każdy dziesiątek w innym kolorze, bo każdy oznacza inny kontynent.

Ksiądz jeszcze długo rozmawiał z nią o tym, że „żniwo wielkie, ale robotników mało”. Prosił, żeby modliła się do Pana żniw, aby do swojego żniwa posłał robotników.

Opowiadał jej o takich miejscach na świecie, gdzie docierają tylko misjonarze. Nie tylko ewangelizują, ale przede wszystkim pomagają ludziom w skrajnej nędzy i po prostu żyją z nimi, dzieląc ich niedostatek oraz problemy.

Tak jak napisał św. Marek: „Jezus (...) ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce niemające pasterza”. I swoich dwunastu uczniów rozesłał na cały świat.

W żadnym miejscu Ewangelii Pan Jezus nie powiedział, że nastąpił koniec żniwa. Bo nie ma okresu w historii, kiedy Ewangelia utraciłaby swoją moc albo kiedy grzesznicy nie mogliby być przyprowadzeni do Zbawiciela.

Nie tylko odległe kontynenty cierpią na brak księży. Problem ten dotyka obecnie Europy Zachodniej. Pustoszeją klasztory Niemiec, Austrii czy Anglii.

W jednej z parafii w zachodnich Niemczech umarł ksiądz staruszek. Kuria biskupia nie przysyłała następcy, bo go nie miała. Takich osieroconych parafii na terenie Niemiec jest już więcej. Rada parafialna dała ogłoszenie do prasy i do Internetu. Napisali, że parafianie z wdzięcznością przyjmą także księdza emeryta, nawet ze słabym zdrowiem i zapewnią mu opiekę. Ogłoszenie jednak przez długie miesiące pozostało bez odzewu. Nie było wyjścia. Do kościoła dojeżdżał ksiądz z odległej o pięćdziesiąt kilometrów sąsiedniej parafii, by przynajmniej w niedzielę odprawić Mszę Świętą i służyć innymi sakramentami.

Również Polska w ostatnich latach doświadcza znacznego spadku powołań kapłańskich i zakonnych. Dla wielu młodych ludzi praca kapłana wydaje się coraz bardziej niewdzięczna, a życie zakonne – coraz mniej ciekawe. Jednocześnie ze wszystkich stron słychać głosy dopominające się o duszpasterzy i o duchowych przewodników.

Dzisiaj, Siostry i Bracia, pytam: Co robimy w naszych domach, w naszych rodzinach, aby nie zabrakło powołań kapłańskich i zakonnych? Przecież ludzie ci nie spadają z nieba, nie rodzą się w rajskich ogrodach, oni wychowują się w domach takich jak wasze. Czy chciałabyś, Siostro, czy chciałbyś, Bracie, aby twój syn został księdzem? Aby twoja córka wstąpiła do klasztoru? Już słyszę przeczące odpowiedzi większości! Dlaczego nie?! Przecież wychować syna księdza lub córkę zakonnicę to wielka zasługa u Pana Boga.

Po Soborze Watykańskim II, który trwał trzy lata i zakończył się w 1965 roku, wiele zadań przejęli świeccy. Wspomnę tu chociażby katechizację, przygotowanie dzieci i młodzieży do sakramentów, zanoszenie chorym Komunii Świętej, prowadzenie spraw gospodarczo-finansowych parafii. Ale wciąż są takie funkcje, w których kapłan jest niezastąpiony.

Muszę to powiedzieć!

My, kapłani, potrzebujemy waszej modlitwy i waszego wsparcia. Czasami jest z nami tak, jak z byle jakimi żniwiarzami. Co z tego, że znaleźli się „robotnicy na żniwo”, jeśli są leniwymi i złymi robotnikami? Żniwo nadal nie zostanie zebrane. Dlatego trzeba się za swojego kapłana modlić. Jeśli wasz ksiądz jest gorliwy, módlcie się, aby taki pozostał, jeśli zaś się zaniedbuje, módlcie się o jego nawrócenie.

Siostry i Bracia!

Uwierzcie mi, czasami ciężko być księdzem. Ciężko słuchać grzechów innych i mieć świadomość swoich. Ciężko mówić: „To jest Ciało Moje”, kiedy moje takie słabe, chociaż duch ochoczy. Ale jestem szczęśliwy, gdy odwiedzam chorych z sakramentem pojednania, Eucharystią, gdy udzielam namaszczenia. Szczęśliwy jestem, gdy czasami udaje mi się kogoś pocieszyć i wzbudzić w nim nadzieję.

Kochani! Pamiętajcie, że drogi życiowe są różne i różne są powołania. Wszystkie jednak skupiają się na jednym: aby żyć miłością! Kochać Boga i innych ludzi – to najważniejsze! Kochając, na pewno będziesz dobrym ojcem, dobrą matką, nauczycielem, lekarzem i dobrym księdzem.