Poznański czerwiec 1956 roku Drukuj
sobota, 06 czerwca 2015 20:06

Pobudką do pierwszych przemian politycznych i odwilży w PRL był bunt robotniczy w Poznaniu. Podczas trwania XXV Międzynarodowych Targów Poznańskich, 28 czerwca robotnicy kilku zakładów poznańskich w tym Zakładów im. Józefa Stalina, Zakładu Naprawy Taboru Kolejowego i MPK wyruszyli przed budynek Miejskiej Rady Narodowej w Poznaniu, przedstawiając tam swoje postulaty.  Głównymi argumentami przemawiającymi za rewoltą były: obniżka norm, podwyżka płac i likwidacja przestojów w produkcji i niesprawiedliwie naliczony zbyt wysoki podatek. Robotnicy w zamiarze chcieli wykorzystać fakt odbywania się XXV Międzynarodowych Targów, liczyli także na zaniechanie interwencji zbrojnej, w przypadku zaistnienia takowej, świat bardzo szybko dowiedziałby się o barbarzyńskim traktowaniu robotników, w kraju, gdzie ideowo władza należała właśnie do klasy robotniczej. W tym miejscu należy zaznaczyć, że już dwukrotnie miał miejsce strajk z ramienia pracowników Zakładu Cegielskiego, zwanej w PRL Zakładami Stalina (ZISPO), którzy to po raz pierwszy protestowali we wrzeniu 1954 roku przeciwko niesprawiedliwemu przydziałowi mieszkań i niskim płacom, drugi raz w dniach 16–21 czerwca 1955 roku, na tle lekceważenia postulatów socjalnych przez dyrekcję zakładów.

W czerwcu 1956 roku robotnicy wysłali swoich delegatów, którzy przedstawili socjalne żądania. Lokalne władze komunistyczne całkowicie zignorowały robotniczy postulaty, co doprowadziło do zradykalizowania nastrojów w całym mieście. Na Placu Wolności zebrało się ok. miliona osób. Szybko doszło do oblężenia głównych siedzib władzy komunistycznej w tym Komitetu Wojewódzkiego PZPR, Miejskiej Rady Narodowej czy budynku UB. Komuniści nie zawahali się otworzyć ognia do manifestantów. Do miasta wkroczyło wojsko w liczbie ok. 6 tyś żołnierzy (sprowadzono wojska Dywizji Pancernej IV Korpusu Armijnego śląskiego Okręgu Wojskowego oraz Sudecką 10 Dywizję Pancerną), 359 czołgów, 40 wozów pancernych, 31 dział pancernych, 6 armat przeciwlotniczych, dodatkowo na ulicach Poznania pojawiło się 2,5 tyś milicjantów. Robotników było ok. 200. Walki z nimi trwały przez całą noc do dnia następnego, w ich wyniku oficjalne dane szacowały liczbę 38 osób, które zginęły, ok. 800 zostało rannych. W rzeczywistości w wyniku starć zginęło 74 osoby. Pogrzeby odbyły się nocą, zmarłym w ostatniej drodze mogły towarzyszyć tylko dwie osoby z rodziny. Setki ludzi zwolniono z pracy, odbyło się wiele rozpraw sądowych. Dla funkcjonariuszy, którzy zginęli w czasie służby, pogrzeby odprawiano z wszelkimi honorami, co oczywiście miało swój wymiar propagandowy. 29 czerwca w poznańskim radiu mieszkańcy mogli usłyszeć głos premiera Józefa Cyrankiewicza przemawiającego w związku z tragedia robotników. Zgodnie z duchem propagandy premier za zajścia poznańskie oskarżył agenturę imperialistyczną działającą na zlecenie Stanów Zjednoczonych i Zachodu. Właśnie ta agentura wykorzystała problemy ekonomiczne w zakładach poznańskich do podburzenia robotników przeciwko władzy komunistycznej. Wypadki poznańskie poznał cały świat, przecież  wielu gości i dziennikarzy uczestniczących w Międzynarodowych Targach Poznańskich zobaczyło okrucieństwo na własne oczy. W obronie czci robotników wypowiedziały się znane osobistości w tym także prezydent Stanów Zjednoczonych Eisenhower.